sobota, 28 maja 2016

Rozdział 5 - "Nienawiść to pierwszy krok do Miłości"

UWAGA
może być trochę krótko :\


----------------------------------------------------------------------------------------------

- Skoro aż tak bardzo cię to nie bolało, to po cholerę ja cię niosłem całą drogę na rękach?! - zbulwersował się Shizuo, w rzeczywistości jednak nie będąc jakoś szczególnie złym na Oriharę za tę "przysługę".

- Też mnie to zastanawia, Shizu-Chan. - przyznał Izaya, kiwając w zrozumieniu głową - Pamiętaj, że to ty mnie wziąłeś na ręce, ja cię o to nie prosiłem~ - wytłumaczył, następnie uśmiechając się charakterystycznie dla niego. Na ten gest Heiwajima mimowolnie westchnął, wzruszając ramionami. Nie miał ochoty prowadzić dalszej konwersacji z brunetem, ponieważ wiedział, że jedyną mogącą z tego wyniknąć rzeczą była kłótnia i kolejna gra "w berka" - jak to lubił mawiać Orihara - po mieście. Mimo wszystko blondyn był osobą całkiem inteligentną i wiedział, że jeśli zacznie ganiać tu za Kleszczem, co najwyżej się zgubi. W końcu nie znał Shinjuku tak dobrze jak Ikebukuro.

Idąc w milczeniu, które widocznie zaczęło męczyć bruneta, ów ciemnowłosy chłopak zaczął nucić tylko mu znaną melodię, stawiając duże kroki w rytm utworu. Nie umknęło to uwadze Heiwajimy, który z nudów zaczął naśladować styl chodzenia Orihary i choć wcześniej postanowił, że będzie uważał na drogę, starając się jakkolwiek poznać tą dzielnicę, w tym momencie kompletnie o tym zapomniał. Chociaż może "zapomnienie" było złym określeniem. Było to już prędzej lenistwo lub nieokreślona siła odciągająca go od tego, co aktualnie ma robić (Shizuo postanowił trzymać się drugiej wersji, ponieważ już wiele razy tak się zdarzało i zdążył przekonać się, że ta niewidzialna siła n a p r a w d ę musi istnieć).

Pomimo dosyć wczesnej godziny, lampy uliczne powoli zaczęły bić światłem, rozjaśniając coraz to ciemniejące ulice. Wiele osób twierdzi, iż szybko ściemniające się niebo to jeden z wielu minusów miesiąca, jakim jest listopad, jednak Izaya nigdy nie potrafił ich zrozumieć. Osobiście uważał listopad - jak i całą jesień oraz zimę za idealny. Mógł nosić swoją kurtkę bez obaw o zbyt wysoką temperaturę, jednak to był tylko jeden z wielu powodów. Gdy wszystko stawało w ponurej, deszczowej atmosferze, ludzie zachowywali się inaczej. Ogrom melancholii panującej na ulicach był fascynujący. Wspaniały przykład na to, jak z pozoru nieistotne czynniki potrafią wpłynąć na ludzkie samopoczucie. Czasem potrzeba wielkiej ulewy, burzy lub gradu, aby kogoś zdołować, a czasem wystarczy podmuch wiatru, a człowiek już zrzędzi pod nosem o beznadziejności jego istnienia.

- Hej, Shizu-Chan, mam pytanie - zaczął Orihara, skupiając na sobie wzrok blondyna. - Co ty tak właściwie myślisz o ludziach? No bo wiesz, tak naprawdę to albo na nich krzyczysz, albo nimi rzucasz. Jest coś innego, co może cię w nich hmm... no nie wiem, intrygować? - Shizuo nie mógł powiedzieć, że nie poczuł zdziwienia. Był tak zaskoczony nagłym pytaniem Izayi, że aż nieświadomie stanął w miejscu. Kleszcz również się zatrzymał, spoglądając z zaciekawieniem na Heiwajimę, ten jednak zwyczajnie westchnął i już chwilę potem ruszył dalej przed siebie, na oko w kierunku domu Orihary, ponieważ tylko z tego konkretnego punktu Shinjuku potrafił wrócić samemu do Ikebukuro. Przykre, lecz prawdziwe. Prócz tego wciąż zastanawiał się nad pytaniem zadanym przez bruneta. Co Shizuo myślał o ludziach?

- Co myślę o ludziach... Cóż, są ludźmi. - Heiwajima rozpoczął swoją wypowiedź, wprawiając Oriharę w stan lekkiego rozbawienia. - Przede wszystkim, to nie rozumiem tego twojego całego fenomenu miłości do ludzkości. To tylko zwykłe jednostki, wspólnie tworzące sens tego świata. Tak samo jest z mrówkami - w tym momencie to, co mówił Shizuo zaczęło nabierać jakiegoś sensu z Izayi. Zaintrygował go sposób myślenia blondyna i raczej nie miał zamiaru tego ukrywać. Szedł przed siebie, z głową skierowaną w stronę blondwłosego wroga i słuchał, co miał jeszcze do powiedzenia. - Jedna, mała mrówka nikogo nie obchodzi. Ale kiedy znajdziesz ich całą chmarę, wyglądają całkiem groźnie i faktycznie wydaje ci się, że ich istnienie ma jakiś sens, że naprawdę mogą coś zdziałać. Tak samo - Shizuo przerwał na moment, zwolnił kroku i obejrzał się wokół, marszcząc przy tym brwi, jakby w obawie - jest z ludźmi...

Izaya po prostu przyznał mu rację, rozumiejąc również co oznaczał gest wykonany przez Heiwajimę. On sam już dłuższą chwilę temu wyczuł, że są przez kogoś obserwowani i oczywiście - miał kilka podejrzeń, jednak w ostatnim czasie tyle się działo, że obserwatorem mógł być ktokolwiek. Poza tym jeśli coś więcej będzie miało się wydarzyć, tak czy siak się wreszcie wydarzy i nie ma sensu w tym momencie martwić się, że jakiś twój wróg, którego nie lubisz widział cię z twoim innym wrogiem, którego zaczynasz lubić aż za bardzo. Przyzwyczajając się więc do uczucia bycia podglądanym, Izaya postanowił wyjąć z kieszeni kurtki swój telefon i poinformować Shiki'ego o tym, co się dzieje oraz o ludziach, którzy napadli go wcześniej w mieszkaniu. Nie sądził, by pierwsza sprawa miała jakikolwiek związek Awakusu, jednak wolał poinformować Hayurę o obserwatorze, tak na wszelki wypadek. Wysławszy wiadomość, zablokował telefon i schował go z powrotem do kieszeni. Westchnął, podniósł wzrok i wbił go w drogę, którą miał przed sobą. I on naprawdę starał się nie spoglądać na Shizuo. To nie jego wina, że gałki oczne same kierowały jego spojrzenie na wysokiego blondyna, aktualnie zapalającego papierosa. Pełne usta wykrzywione w łagodnym uśmiechu, gdy wydmuchuje niewielki obłoczek dymu. Głębokie, piwne oczy wpatrzone w niemal bezchmurne, ciemne niebo. Smukłe, długie palce, a między nimi trucizna, którą Shizuo tak kocha.

Jego Shizuo nigdy tak nie pokocha. 

- Kleszczu - Heiwajima pstryknął palcami tuż przed oczami Orihary. - Halo, Ziemia do Izayi.

- Co?

- Jajco - powaga, z jaką powiedział to Shizuo sprawiła, że na usta Izayi wpełzł niewielki uśmiech, a on sam po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że Heiwajima jest jedną z najdziecinniejszych osób, jakie zna. - Jesteśmy na miejscu, Kleszczu. Znaczy się, ty jesteś - faktycznie, tak jak mówił Shizuo, byli już pod wieżowcem, w którym mieszkał Izaya. Orihara jednak musiał dokładnie przyjrzeć się budynkowi, ponieważ naprawdę trudno mu było uwierzyć, że prawie jedną trzecią drogi spędził na rozmyślaniu o swoim wrogu, w dodatku w sposób, w jaki nie powinien o nim rozmyślać.

- Tak, rzeczywiście - mruknął pod nosem brunet, zdając sobie sprawę, że to jest ten moment, w którym musi powiedzieć "do widzenia" Heiwajimie. Jeszcze bardziej przybił go fakt, że powinien się cieszyć, nie smucić. W końcu żegna się z wrogiem, z osobą, którą nienawidzi całym swoim zimnym jak lód sercem.

- Może zajdziesz na kawę? - Brak odpowiedzi. Czemu? To proste.

Shizuo był już dwadzieścia metrów od niego, z każdym kolejnym krokiem oddalając się coraz bardziej i bardziej. Izaya westchnął smętnie, zdając sobie sprawę z głupoty swojego dzisiejszego zachowania i rozkojarzenia, jakie nim zawładnęło, a ból w czaszce spowodowany stresem i wciąż jeszcze malejącym kacem tylko spotęgował melancholię, w jaką zaczął popadać. Leniwym krokiem przeszedł przez drzwi frontowe, potem przez te od windy, po czym nacisnął odpowiedni guzik i oparł się o jedną ze ścian windy. Kiedy ta pozwoliła mu wyjść na odpowiednie piętro, niechlujnie odepchnął się od podpory i wszedł do swojego mieszkania. Na szczęście nie przywitał go nikt nieproszony, co znaczyło, że Shiki był u niego i razem z innymi zgarnął ludzi z Sanari. Cóż, Izaya będzie musiał mu potem podziękować.

- Potem - mruknął brunet, wyjmując z wysokiej szafy swój ulubiony koc. Chwilę potem leżał już zwinięty w kulkę na kanapie, oglądając wieczorne wiadomości. Nawet nie zauważył, kiedy zegar wybił dziewiętnastą trzydzieści.

----------------------------------------------------------------------------------------------



Naprawdę nie pamiętam, ile to już będzie. 10 miesięcy chyba, nie? Cóż, w każdym razie...

Witam (:

8 komentarzy:

  1. Hello~ Wiam cię serdecznie w świecie żywych xD Jejciu jak ja się cieszę że coś tu wstawiłaś (albo że wg tu zajżałaś?? :D) ale no! Przejćmy do konkretów. Rozdział super~
    Ale dziwię się tym rozkojarzeniem Izuśa xD (W końcu on wielkim informatorem jest itd xd) No jak tak by nad tym pomyśleć to nawet takie słdkie~ Nwm jak ale tak xD
    Jak na razie do Shizuo nie mam zastrzeżeń ani niczego xd Podsumując masz odemnie wielkie JEJ! I oby tak dalej!! x3
    Życzę dużo weny i bay~
    Gobi-Chan
    PS: Muszę przeprosić za takiego dziwnego koma (to wydaje mi się takim priorytetem xD)
    Za zawarte w nim błędy przepraszam T.T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah, dziękuję xD Prawdę mówiąc nie sądziłam, że ktoś tu faktycznie jeszcze wchodzi, a tu taka niespodzianka :D Cóż, jeśli chodzi o rozkojarzenie Izayi, to ani ja, ani on nie wiemy dlaczego tak się dzieje i wspólnie próbujemy temu zapobiec ): a tak serio, to jego zachowanie wyjaśni się.. idk, za niedługo jakoś :') No i oczywiście dziękuję za wenę, przyda się x

      Usuń
  2. Kiedy będzie nex ? :/ Ja tu smutam T^T
    A tak na serio jakby co to nie pośpieszam, bo wiem że ten komętarz trochę tak brzmi xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, a mam pisać następną część? xD Trochę nikt tu nie wchodzi.. no, ale w sumie wypadałoby coś napisać i tu, a nie tylko na wattpadzie ;3;

      Usuń
  3. Pewnie, że możesz ^^ xD
    Ale ja wchodzę :') To chyba lepsze nisz nic, co nie ?? ;) xD I będę się bardzo cieszyć jak coś wstawisz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nex? TT-TT Smutam (/T^T)/ Bardzo smutam (/*3*)/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    autorko trafiłam tutaj, niedawno, przeczytałam kawałek tego rozdziału i możesz być pewna, ze zostaję na dłużej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    no, no myśli Izayi, szkoda, ze nie wszedł na tą kawę, nawet nie usłyszał tej propozycji..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń