piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 4 - "Nienawiść to pierwszy krok do Miłości"

W mieszkaniu nastała cisza, coraz to przerywana odgłosem kroków. Shizuo całkiem spokojny podszedł do leżącego na ziemi mężczyzny. Spojrzał na niego z góry, prosto w jego szeroko otwarte oczy. Jego wzrok wyrażał wyraźną rządzę mordu.

- N..No dalej, wykończ mnie! C-Celowo trafiłeś w ramię... - Urywany, wyraźnie przerażony głos kruczowłosej postaci rozszedł się echem po mieszkaniu. Ubrany na biało mężczyzna patrzył na Heiwajimę, czekając na jego reakcję. Gdy jednak jej nie otrzymał, postanowił kontynuować. - Z resztą, zawsze taki byłeś.. Boisz się zabi-

- SŁUCHAJ NO. - Ryknął nagle Shizuo, teraz wyraźnie pokazując swoje emocje. - Nie toleruję osób, które próbują zabić Izayę. Rozumiesz? TYLKO JA MAM PRAWO POZBAWIĆ TEGO PASOŻYTA ŻYCIA. - Zachowanie blondyna było co najmniej dziwne. Pomijając nagłe, chwilowe zmiany zachowania, Heiwajima nigdy nie był wobec innych tak... szczery. Chociaż? Czy naprawdę tak bardzo pragnął śmierci Orihary? Oraz - czy on w ogóle jej chciał?

Blondyn zabrał przeciwnikowi pistolet, który następnie wraz ze swoim, rzucił na niewielką plamę krwi, którą była ubrudzona kanapa. Następnie, jakby nigdy nic, kopnął z dzioba w szczękę leżącego mężczyzny, powodując tym samym jego utratę przytomności.

Shizuo westchnął. Dosyć zmęczone spojrzenie skierował na Izayę, koło którego chwilę później usiadł.

- W co trafił?

- Dzięki, dopiero teraz zauważyłeś, że żyję? - Powiedział ironicznie brunet, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. Chwilę później został jednak zastąpiony skrzywieniem, jakie wywołał narastający ból. - W dłoń.

- Jak? Celował w głowę.

- Podniosłem ręce, gdy strzeliłeś, okej? Najwyraźniej zasłoniłem głowę dłonią. - Oznajmił nieco rozkojarzony Orihara, pokazując blondynowi zakrwawioną rękę. - Zabierz mnie do szpitala, zanim się wykrwawię.

- Do szpitala? Nie lepiej do Shinry?

- Nie. Potrzebuję kontaktu z ludźmi, żeby się nie zanudzić na śmierć. - Izaya prychnął, otwarcie wyśmiewając Shizuo. Jednak nie ma co się dziwić. Orihara kocha ludzi, a ostatnimi czasy zadaje się tylko z Dullahanem, szalonym doktorkiem i Bestią. Pomijając Namie i paczkę Kadoty, ostatni bezpośredni kontakt z ludźmi miał około tydzień temu, kiedy to przekonywał jakąś blondwłosą nastolatkę, że tylko on ją rozumie i radzi jej popełnić samobójstwo. W końcu trafiła do szpitala, nawet mówili o niej w wiadomościach... Ale przeżyła. I to irytowało Izayę najbardziej. Niedoszli samobójcy są jeszcze gorsi od tych, którym się udało. Żałośni, bojący się życia równie mocno, co i śmierci. Nie wiedzą co ze sobą zrobić, chcąc się zabić nie wychodzi im to, bo się wahają. Boją się zostawić wszystko i zniknąć, boją się zranić bliskich, a najbardziej boją się własnego bólu. Kiedy już coś zrobią to myślą, że się udało, podczas gdy lądują w szpitalu na sali operacyjnej, mają całe ciało w szwach, przechodzą długą rehabilitację, a później nie ponawiają próby, bo wiedzą co się z tym wiąże i się boją. Wybierają żałosne życie tchórza, niż bycie wspomnieniem człowieka, który niegdyś był dobry i.. słaby. Ale przecież słabości nie trzeba się wstydzić, to tylko jedna z wielu typowo ludzkich emocji. Jedna z emocji, której Izaya nie wstydził się pokazywać przed innymi, jak można by pomyśleć. On po prostu nie mógł tego zrobić. Pokazałby swój słaby punkt, któryś z jego wrogów w niego uderzy.. i po Izayi. Cóż, mimo wszystko on też był tylko człowiekiem. Oczywiście nie był tacy, jak inni. On był informatorem. Myślicielem, który codziennie układa scenariusze mnóstwa osób. Najdziwniejsze było zawsze to, że te scenariusze na ogół się sprawdzały.
"Mikado po kłótni z Kidą pójdzie do Sonohary, pogadać z nią o tym. Ona go pocieszy, powie, że to nie jego wina, choć jest świadoma tego, iż to po stronie Ryuugamine leży wina. Na koniec poprosi, aby ten pogodził się z blondynem, a Mikado się zgodzi. Jeszcze tego wieczoru, dwójka kolegów wraz z przyjaciółką będą zajadali się smacznymi onigiri w Rosyjskim Sushi."
Było jednak też wiele sytuacji, w których przewidywania Orihary nie sprawdzały się po części lub też wcale. To też dawało mu radochę. Że istnieją ludzie, których działań nie potrafi dokładnie przewidzieć, że na pewno zrobią coś, czym zaskoczą Izayę.

A doskonałym przykładem jest Shizuo, który właśnie to zrobił. Po raz kolejny.

Heiwajima wziął bruneta na ręce, jakby był księżniczką i zaniósł pod wieszak z kurtką Orihary. Dłonią podtrzymującą nogi chłopaka podniósł futrzaną kapotkę i przykrył nią kleszcza, używając jej jako okrycia, a także chowając pod nią krwawiącą dłoń chłopaka. Następnie, jakby nigdy nic wyszedł z mieszkania, wchodząc do windy. Gdy wcisnął guzik z cyfrą 0, zapadła cisza. Nie była ona jakoś specjalnie niezręczna, po prostu Shizuo irytowało nie odzywanie się Izayi. Od wzięcia na ręce, pierwszy raz spojrzał na jego twarz i nie mógł powiedzieć, że nie był zdziwiony. Mina Orihary nie wyrażała ani zdezorientowania, ani zaskoczenia, ani nawet kpiny. Przymknięte powieki sprawiały wrażenie, jakby Izaya miał za chwilę stracić przytomność, jednak delikatnie zaróżowione policzki i uchylone usta utwierdzały Shizuo w przekonaniu, że to nie to. Heiwajima zaczął się zastanawiać, co wprawiło bruneta w taki stan, gdy nagle rozległo się głośne "ping~", a winda się otworzyła, ukazując dwójce wrogów otwarte na oścież duże, szklane drzwi wejściowe. Blondyn westchnął, idąc prosto przed siebie. Gdy znalazł się na chodniku, rozejrzał się wokoło. Bywał już w Shinjuku, jednak wciąż nie za bardzo kojarzył gdzie co jest. Spojrzenie skierował na Izayę, który od razu zrozumiał, o co chodzi.

- Idź w prawo. - Shizuo robił, co mówił brunet - Przy drugim zakręcie skręć w prawo, później prosto, aż dojdziesz do komisariatu policji. Tam skręcasz w lewo i na końcu ulicy jest szpital. - Wytłumaczył, na koniec uśmiechając się delikatnie, widząc zmieszanie Heiwajimy. Najwyraźniej próbował zapamiętać to, co mówił Orihara, ale coś mu nie wyszło. - Jesteś słodki, wiesz Shizu-Chan? - Powiedział spokojnie, na co Shizuo otworzył szeroko oczy. Dalej szedł wolnym krokiem przed siebie, nie licząc, przy którym był zakręcie. W pewnym momencie się zatrzymał, jakby chciał coś powiedzieć. Otworzył usta, jednak na powrót szybko je zamknął i szybkim krokiem ruszył dalej, po chwili skręcając w prawo.

- ... Jesteś głupi. - Mruknął po pewnym czasie niechętnie, co wywołało u Izayi cichy chichot. Dalej się już do siebie nie odzywali.

Heiwajima szedł nieco wolniejszym już krokiem przed siebie, rozglądając się co jakiś czas za budynkiem komisariatu policji. Skorzystał też z okazji i rozejrzał się trochę po Shinjuku. Ulica, którą teraz szedł miała mniej ludzi, niż reszta. Nie oznaczało to jednak, że nie było tu w ogóle ludzi. Pojedyncze spojrzenia kierowane na dwójkę wrogów nieco irytowały blondyna, jednak pocieszał się faktem, że cała ulica była naprawdę ładnie zbudowana. Kolorowe budynki miały nieco wyblakłe odcienie błękitu, żółci, zieleni i czerwieni. Jedynie kawiarnia z szyldem "Maid Café" wyróżniała się swoją ciemnobeżową barwą i różnokolorowymi kwiatami zasadzonymi w bordowych doniczkach. Shizuo uśmiechnął się delikatnie, widząc starszą babcię podlewającą rosnące roślinki. Po chwili jednak zrzedła mu mina. Babcia okazała się być dziadkiem i wcale nie podlewał kwiatów wodą. On się odlewał...

- Shizu-Chan, skręć w lewo. - Przypomniał blondynowi Izaya, palcem wskazując na komisariat.

- Ach, tak... - Heiwajima poszedł w odpowiednim kierunku, z oddali dostrzegając szpital.

----------------------------------------------------------------------------------------------

- Rozumiem. Dziękuję doktorze... Tak, wiem, będę uważał. - Izaya wstał, przeciągając się leniwie. Następnie pożegnał się z doktorem i wyszedł z gabinetu. Rozejrzał się wokoło, szukając blond czupryny, jednak nie widząc jej - najzwyczajniej w świecie wziął kurtkę i wyszedł z budynku. Wiedział, że zastanie przed nim Heiwajimę i tak właśnie się stało. Shizuo stał, opierając się o wielki, biały filar i palił papierosa. Orihara nie podszedł blisko blondyna. Obszedł go, z nieco dalszej odległości patrząc na jego twarz.

Izaya uważał, że Shizu-Chan jest bardzo ładny. Tak po prostu. Chociaż... Czy uważanie, że twój wróg jest ładny jest normalne? Z resztą nie tylko to. Dłonie, głos, uśmiech, to wszystko było dla Orihary piękne. Nie uważał jednak, że jest zakochany w Shizuo, skądże. Przecież brunet nikogo nie kocha. Nigdy nikogo nie kochał. Nie zna tego uczucia i nigdy go nie pozna, w końcu to Izaya - największy dupek i kleszcz, jakiego świat zna.

Jednak czy to przeszkadza w czymś, aby kochać?

----------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka naklejka X'DD Tak, Murasaki JEDNAK JESZCZE ŻYJE. Sry, nie zdycham tak łatwo :\ Miałam niestety kilka problemów:

- kłótnie
- zły humor
- życie nie-nołlajfowe (o zgrozo, nigdy więcej D;)
- czucie się jak gówno, bo Axl Rose to tępy chu- MA TRUDNY CHARAKTER (>:'C)
- leń, bo wakacje
- kisiel truskawkowyy

Tak więc, jak widzicie, miałam naprawdę ciężko :I Dlatego zapowiadane "kilka dni" zmieniło się w "kilka tygodni".

Jeśli chodzi o rozdział - dosyć spokojnie. Później mam nadzieję, że akcja się rozkręci i w końcu nauczę się opisywać :v No i standardowo zapraszam do komentowania, hejtowania rozdziału i mojego nieróbstwa ♥

kckc~

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Izaya... kiaaaa~~ Nareszcie!!
    Ja też nierobem jestem :> A wakacje... ah wakacje trwajcie wiecznie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hue, dzięki XD Nieroby, łączmy się! ♥

      Usuń
    2. ps. Nwm czy gdzieś tu pisałam czy nie, ale zapraszam do siebie! http://tworczosc-kill-chan.blogspot.com/

      Usuń
    3. Łohoho, chętnie poczytam :>

      Usuń
  2. No! Wszyscy cali i zdrowi, i tak ma być! :D
    "TYLKO JA MAM PRAWO POZBAWIĆ TEGO PASOŻYTA ŻYCIA" - hahaha, uśmiałam się. Ale jeszcze bardziej uśmiałam się po przeczytaniu fragmentu, gdzie Shizuo pomylił dziadka z babcią ^^
    Już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania Izayi i Shizuo :D
    Oby tym razem nie trzeba było tyle czekać na następny rozdział. Może okoliczności będą bardziej sprzyjające i napiszesz go szybciej ;3
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny, jak całe opowiadanie z resztą. Jest takie spokojne, wprawia w taki nastrój, który można opisać tylko jednym słowem "chillout".
    - Jesteś słodki, wiesz Shizu-Chan? - Powiedział spokojnie, na co Shizuo otworzył szeroko oczy.
    Kyaaaaa, to jest takie śliczne. Nic dodać, nic ująć.
    Etto, co do uwag... Mogłabyś popracować trochę nad ortografią, bo zauważyłam kilka drobniutkich błędów. Nie sprawiają one, że nie da się czytać, ale jednak muszę się czegoś przyczepić XD.
    Zapraszam do nas, na świeżo otwartego bloga. Mam nadzjeję, że ci się sopdoba.
    http://naszekochaneyaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog został dodany do spisu-> W przestworzach M&A
    Zapraszamy do zgłaszania nowych rozdziałów -> Boskie nowiny.
    Przepraszam, że tutaj, ale nie masz zakładki spam ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. No i gdzie ten nowy rozdział? :( Nie porzucaj bloga Ty niedobra.

    OdpowiedzUsuń
  6. Halo halo~ kiedy następny rozdział? ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    Shizuo, och tak to było piękne... tak, tak...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń