czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 3 - "Nienawiść to pierwszy krok do Miłości"

Shizuo szwendał się po mieście bez celu, chcąc po prostu jakoś zabić czas. Nie miał jakiegoś szczególnego pomysłu, gdzie mógłby pójść lub też co mógły robić. Była sobota, więc nie pracował, a do Shinry raczej nie zajdzie - w końcu piętnaście minut temu opuścił ich mieszkanie. To byłoby idiotyczne, gdyby znów się do nich wprosił.

Heiwajima szedł wąską ulicą zapełnioną ludźmi, spokojnie idąc "z prądem". Nie zwracał zbytnio uwagi, dokąd idzie, był pogrążony w myślach. Swoich własnych, Shizusiowych myślach (musiałam ♥ dop.aut.). Najpierw myślał, co powinien zjeść na obiad, w końcu dochodziła już piętnasta. Potem wpadł na pomysł, żeby kupić sobie parę normalnych ubrań i przejść się w nich po mieście, jakby był zwykłym człowiekiem. Tak spodobał mu się ten pomysł, że aż zapisał sobie w notatniku na telefonie "kupić normalne ciuchy". W końcu jego myśli przeniosły się na pewnego znienawidzonego osobnika, czasem nazywanego dupkiem lub też wszą. Blondynowi przypomniał się widok, jaki miał przed sobą tuż po otwartym "odrzuceniu" Orihary podczas gry w butelkę. Choć widział go tylko przez kilka sekund, w pamięć zapadł mu ten zmieszany i nieco zawiedziony wyraz twarzy bruneta. Właśnie, dlaczego taki był? Powinien się cieszyć, że nie musiał całować swojego największego wroga, więc czemu jego blada twarz wyrażała zawiedzenie?

Blondyn zastanawiał się nad tym jeszcze przez pewien czas, rozważając różne opcje "dlaczego", dopóki nie zorientował się, że nie jest już w Ikebukuro. Zaskoczony rozejrzał się trochę, aż nie zobaczył niewielkiego kiosku, w którym kiedyś często kupował papierosy. Shinjuku. Doprawdy, cóż za zbieg okoliczności. Myśląc o mężczyźnie z Shinjuku, trafiasz właśnie tam. W dodatku tuż pod jego biuro.

Brązowooki mężczyzna zmarszczył brwi, przez okno położone wiele pięter wyżej dostrzegając postać o dosyć skromnej budowie ciała. To on. Na pewno. Rozpoznał go po uśmiechu. Shizuo zacisnął zęby, co to by nie ryknąć na całe Shinjuku. W końcu ludzie stąd nie są raczej przyzwyczajeni do tego typu przedstawień.

Postać ubrana w czarną, luźną bluzkę pomachała radośnie blondwłosemu mężczyźnie, doprowadzając go tym samym na skraj cierpliwości. Po chwili Heiwajima gdzieś poszedł, a po mieszkaniu Orihary rozległ się dźwięk domofonu. Zadowolony chłopak wziął słuchawkę i przyłożył ją sobie do ucha.

- Złaź tu. - Gdy to usłyszał, na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.

- Hmm? A co mi to da? Nie chcę, żebyś mnie pobił, podczas gdy ja nie będę miał gdzie uciec~ Shizu-Chan, to byłoby niesprawiedliwe~ - Zaśmiał się cicho, słysząc dzikie warknięcie Heiwajimy. - Mm, Shizu-Chan, zachowujesz się jak bestia~ Ah, no tak, ty przecież jesteś bestią~!  - Śmiech Izayi rozszedł się echem po mieszkaniu. Najwyraźniej czymś zaciekawiony wyjrzał przez okno, w następnej chwili poważniejąc. - Ale wiesz... O ile nie rozwalisz mi mieszkania, mogę cię wpuścić do siebie.

Orihara nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zaskoczył tym swojego rozmówcę. Tak po prostu chciał wpuścić tą "bestię" do swojego domu? Mina Shizuo mówiła sama za siebie - był zszokowany. Chwilę zajęło mu zrozumienie zaistniałej sytuacji, a potem jeszcze moment musiał się zastanowić, co zrobić. Wejść, czy nie wejść...

- Nie ufam ci, kleszczu. - Oznajmił w końcu, wywołując tym samym u bruneta delikatny uśmiech.

----------------------------------------------------------------------------------------------

- Rozgość się. - Powiedział dumnie kleszcz, rozsiadając się wygodnie na czarnej rogówce. Kątem oka zerknął na ostrożnie siadającego obok blondyna. Ten również na niego spojrzał, drapiąc się po karku.

- Dobra, a teraz gadaj. Po coś mnie tu zwabił? - Zapytał Heiwajima, wzdychając cicho. Czuł się tu nieswojo. Może niekoniecznie źle, ale inaczej.
- Cóż... Skoro jesteś mi potrzebny, to chyba powinieneś wiedzieć. - Orihara westchnął ciężko. Widocznie cała sprawa nie była taka zabawna, jakby się można było po nim spodziewać. - Przed zobaczeniem ciebie na dole, obserwowałem pewne auto, najwyraźniej należące do jednego z gangów, z którym mam.. hehe, małe problemy~ - Brunet podrapał się nerwowo po karku, najwyraźniej chcąc jakoś złagodzić napiętą atmosferę.

- No.. i co mi do tego?

- Otóż mój drogi Shizusiu to, że prawdopodobnie ludzie z gangu.. Sanari, o ile dobrze pamiętam, będą chcieli się tu włamać i mnie zabić. Jeśli ze mną zostaniesz, obronisz mnie przed nimi~ - Mimo wyjaśnień, Heiwajima wciąż nie do końca wszystko rozumiał.

- Mam jeszcze jedno pytanie. Po cholerę mam cię bronić? Przecież sam potrafisz to zrobić. - Na to pytanie Izaya zaśmiał się po to, by następnie znów spoważnieć.

- Będzie ich około dziesięciu, nie poradziłbym sobie sam. A ty, Shizu-Chan, jesteś silniejszy ode mnie. Jestem pewny, że tobie się to uda. Dodatkowo będziesz miał okazję poczuć się jak książę, wybawiający z opresji swoją księżniczkę. Wyobraź to sobie~! - W tym momencie Orihara rzucił się w ramiona blondyna, z miną, jakby naprawdę był księżniczką. I to taką, która za chwilę się rozpłacze. - Och, Shizuo-Sama~! Tasukete kure, onegai~

W tym momencie żyłka na czole Shizuo niebezpiecznie zapulsowała. Miał świadomość, że kleszcz coś kombinował, jednak coś mu podpowiadało, że mimo wszystko powinien z nim zostać. W końcu co mu szkodzi sprać kilku kolesi?

Po mieszkaniu rozległ się dźwięk wyważanych drzwi, a spojrzenia dwójki chłopaków zostały skierowane na grupkę tęgich mężczyzn ubranych w białe stroje. Blondwłosy "rycerz" westchnął smętnie, ponieważ gadanina Izayi jednak okazała się prawdą.

Ludzie z Sanari, wyraźnie zdziwieni widokiem Orihary leżącego w ramionach swego największego wroga patrzyli się na dwójkę mężczyzn z wytrzeszczonymi oczami. Shizuo nie mógł ukryć, że go to nie wkurzało. Zepchnął z siebie bruneta, wstał z kanapy i przywalił lewego sierpowego najbardziej wysuniętemu do niego facetowi. Izaya parsknął śmiechem. Mężczyzna o dosyć ciemnej jak na Japończyka karnacji upadł do tyłu, padając na dwóch swoich kolegów, których przygniótł masą swojego ciała. Podnosząc się z trudem, jedną ręką zakrył część swojej twarzy. Drugą natomiast wskazał Heiwajimę.

- B-Brać go! - Krzyknął ciemnoskóry, następnie schodząc z dwójki towarzyszy. Wysapał jeszcze coś niewyraźnie, chwiejąc się przy wstawaniu z podłogi.

Izaya usiadł po turecku na kanapie, beztrosko przyglądając się całej sytuacji. Shizuo zdążył już znokautować dwój mężczyzn, zabierając się za kolejnych głupców, którzy śmieli rzucić się na niego z pięściami. Kopniak z półobrotu i kolejny nieprzytomny przeciwnik leżał na ziemi. To wszystko śmieszyło Oriharę. Grupka facetów próbująca wygrać z niepokonaną bestią Ikebukuro. W dodatku mieli nadzieję, że może im się udać. Ha! Głupcy, odejdźcie póki możecie. Inaczej czeka was straszny los!

Nagle Izaya poczuł coś na skroni. Coś zimnego. Pistolet.

- Nie ruszaj się, ostrzegam!
Mężczyzna o kruczoczarnych włosach jedną ręką ujął prawy nadgarstek Orihary i unieruchomił go, przyciskając jego rękę do lewej łopatki. W drugiej dłoni trzymał pistolet, mierząc nim w skroń bruneta. Mimo oczywistego faktu, jakim było szaleństwo Izayi, w tej chwili nie był skory do chociażby uśmiechu. Tępe spojrzenie wbił w Shizuo, który także na niego spojrzał.

Z racji, iż obok blondyna jedyną wciąż przytomną osobą był otyły mężczyzna z lekkim zarostem na twarzy, Heiwajima jednym ruchem powalił go na ziemię, przy okazji wyjmując z kieszeni jego kamizelki srebrny pistolet. Teraz to on celował prosto w głowę czarnowłosego, a jego wyraz twarzy wyrażał agresję, lecz także można było w nim dostrzec nutkę.. niepokoju?

Ciszę, która nastała przerwał dźwięk strzału. Jeden, drugi. Huk padającego na ziemię człowieka. Głośny krzyk przepełniony bólem i goryczą.


----------------------------------------------------------------------------------------------

Serdecznie dziękuję za przeczytanie.. hm... już trzeciego rozdziału mojej skromnej Shizayi! Mam nadzieję, że choć rozdział przyszedł bardzo późno, bo miał być w sobotę, będzie się podobał. Kij, że znów jestem z niego niezadowolona XD 
A teraz małe ogłoszenie :v Z racji, że są wakacje, a ja niedawno się dowiedziałam, że są osoby, które mnie lubią i wyciągają mnie na spacery, przechadzki po mieście i tym podobne pierdoły, rozdziały będą pojawiały się nieregularnie. Postaram się pisać je mniej więcej co tydzień, ale nie obiecuję, że moja systematyczność (która nie istnieje) w końcu się ukarze i pokaże skutki wieloletniej nieobecności... Co ja pieprzę x'D Plox, niech ktoś mnie ratuje.
Ach, no i oczywiście zapraszam do komentowania! Hejty, nie-hejty, komentarze <3 Uwielbiam czytać wasze komy. Dają motywację i moc do działania♥ 
Kc mocno~

6 komentarzy:

  1. Jak mogłaś to zrobić!? W takim momencie!? No nie ;-; No i co ja mam teraz począć? Chce wiedzieć co będzie dalej ^^ Dobrze... będę grzeczna i poczekam.. nie mam wyboru.
    Super opowadanko :) Shizuo tak bardzo księciem/rycerzem, a Izaya księżniczką xD wyobraziłam go sobie w takiej różowej kiecce.. Gomene... moja wyobraźnia źle działa....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muahaha~! >:D

      Podczas pisania, cały czas miałam przed oczami Shizuo w białym stroju księcia i Izayi różowej sukience z falbanami i bufiastymi rękawami, soł... Zamiast mózgu mam kisiel truskawkowy :^
      Ze względu na przypływ weny, rozdział powinien pojawić się w przeciągu kilku dni, więc będzie dobrze xD

      Usuń
    2. Aaaaaaa Nie mogę się doczekać ^^
      xD a ja myślałam, ze tylko ja mam nie pokolei w głowie...
      ;-; i nie śmiej się tak... to jest przerażające... jesteś bezlitosna kończąc w takim momencie i dobrze o tym wiesz.
      Weny! Weny! Weny i jeszcze raz WENY!

      Usuń
  2. Ej no, ale chyba Izayi nie zastrzelili, nie? W końcu bez niego nie byłoby dalszego ciągu! (prawda? prawda?) Zdziwiłam się, że Shizuo w ogóle wszedł do niego. Też tak sobie pomyślałam, że coś pewnie kombinuje.
    Chociaż z drugiej strony, jeśli Orihara faktycznie przeżył, a Shizuo mu pomógł to... nooo... pewnie będzie chciał coś w zamian ^^ Fajnie by było, gdyby teraz Izaya musiał coś dla niego zrobić, albo... hehehe :D Wyobraźnia podpowiada mi tysiące różnych rzeczy xD
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam cieplutko! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki moment... taki świetny moment!! Dlaczego mi (nam) to robisz? Ale dobra ogarnąć się trzeba... Rozdział dobry, świetny, ekstra i w ogóle mega. Czekam na 4 rozdział i resztę :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    i co teraz, Shizuo zawędrował pod mieszkanie Izayi i to zastanawianie czemu był zawiedziony...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń