piątek, 12 czerwca 2015

MidoTaka - "Lucky Item"

- Shin-chan~! - Kazunari rzucił się zielonowłosemu mężczyźnie na plecy, tuląc go mocno. Okularnik już chciał go skarcić i nakrzyczeć na niego, jednak widząc radosny uśmiech czarnowłosego, westchnął tylko i poczekał, aż ten uwolni go z uścisku. Następnie otrzepał się i niechętnie podał dłoń Takao w geście przywitania, którą szarooki (wat, jakiego koloru są oczy Takao? xD dop.aut.) uścisnął. Szybko jednak zabrał swą rękę z racji, iż nie przepadał za tego typu rzeczami. Wolał na przywitanie tulić się z innymi bądź przybijać piątki, ewentualnie żółwiki. Irytowało go poważne zachowanie Shintarou. Ale cóż miał poradzić, skoro zakochał się w takim sztywniaku? Ah, właśnie. Musicie wiedzieć, iż nasz mały jastrząbek zakochał się po uszy w swoim zielonowłosym przyjacielu. W życiu się jednak do tego nie przyzna. Wbrew pozorom, ten porywczy chłopak w głębi duszy skrywa wstydliwą osóbkę, która nigdy nie chciałaby, aby jej "intymne" uczucia ujrzały światło dzienne.

- Shin-chan, to gdzie idziemy? - Zapytał Kazunari, wyprzedzając zielonowłosego o kilka kroków i rozglądając się wokoło. Shintarou poprawił swoje okulary i oznajmił poważnym głosem.

- Muszę zmienić szkła od okularów, te są już bardzo porysowane'nodayo. - Takao momentalnie stracił zapał. Miał nadzieję, że Shinatrou zaprowadzi go do parku, na boisko, czy gdziekolwiek, gdzie byłoby choć odrobinę przyjemnie. W tym wypadku nawet spożywczak byłby dla niego fajniejszy od okulisty. Już kilka razy chodził tam wraz z Midorimą i wie jak tam jest. Okulistka zielonowłosego jest miła, może i aż nazbyt miła. Zawsze, gdy go widziała. zamiast, tak jak normalnie, powagi, jej twarz wyrażała radość i coś, czego za cholerę Takao nie mógł zrozumieć. Mógł tylko podejrzewać, jednak zielone tęczówki świecące się na sam widok Shintarou, bardziej uroczy głos, jeśli można tak nazwać niemalże skrzek, brzmiący trochę jak krzyk kastrowanego dzika. W bonusie Kazunari może jeszcze dodać, iż każde spojrzenie niejakiej dwudziestosześcioletniej Shimy Makoto skierowane w jego stronę wypełnione jest mrokiem, grozą, śmiercią i spustoszeniem. Czy to znaczy, że Shima wie, co Takao czuje do zielonowłosego, tego nie wie sam Takao.

Kazunari miał minę, jakby właśnie szedł na pogrzeb swojej świnki morskiej. Przybity wlókł się za zielonookim przyjacielem, mamrocząc co jakiś czas pod nosem. Wzrok miał wbity chodnik, dlatego niemalże się wywrócił, gdy walnął głową o plecy Midorimy. Zaskoczony Shintarou odwrócił się za siebie, marszcząc brwi.

- Oi, Bakao, o ty wyprawiasz'nodayo? - po chwili westchnął cicho - To już tutaj. - Odwrócił się tyłem do bruneta, następnie, niby zostawiając go samego, wszedł do niewielkiego budynku z szyldem "Klinika Optyczna ,,Orchidea''". Kazunari westchnąwszy, przełknął ślinę i wszedł za swoim przyjacielem. Na dzień dobry zastał Shimę witającą się serdecznie z Shintarou.

- Dzień dobry, Makoto-san. - Przywitał się kulturalnie Midorima, uśmiechając się łagodnie. Takao bolało serce, gdy na to patrzył. Do niego nigdy się nie uśmiechnął! Nigdy!
Kobieta zaśmiała się, jeśli można to tak określić, uroczo, po chwili prosząc zmysłowym głosem.

- Oh, Shintarou~ Mów mi po imieniu, tak jak ja zwracam się do ciebie. - Makoto poprawiła swoje okulary w tym samym momencie, co zielonowłosy, co spowodowało ponowny uśmiech u okularnika. W następnej chwili obaj byli zajęci rozmową na temat nowych szkieł glona.  Kazunari coraz bardziej się denerwował, dlatego, żeby jakoś się uspokoić, wyszedł przed budynek i oparł się o jedną z jego ścian obok drzwi wejściowych. Skrzyżował ręce na piersi, przygryzając wargi od wewnątrz. Wbijając wzrok w brukowane podłoże, zmrużył oczy, do których napłynęły niewielkie ilości łez. Zawsze tak było. Midorima zawsze go ignorował. Gdy była obok niego ta starucha, nic innego nie obchodziło go tak, jak ona. Za każdym razem. Za każdym razem Takao wychodził z budynku po paru minutach, czekał pół godziny, aż szanowny pan Shintarou skończy pogawędkę ze swoją koleżaneczką, aż wybierze sobie okularki, czy co tam mu jest w danej chwili potrzebne, niech jeszcze sobie z nią pożartuje, przecież Takao nie jest ważny. Nikogo nie obchodzi, że on jednak jest. Że jest i czuje coś do tego zielonowłosego drania. Wyzywającego go, ignorującego i czasem walącego po łbie, słodkiego, pięknego drania.

- ..Takao? - Brunet nagle usłyszał za sobą dobrze znany mu głos. Otworzył szeroko oczy, odruchowo patrząc na zielonowłosego. Kilka łez spłynęło niewinnie po jego policzkach, a on, cały czerwony ze wstydu, bez słowa zaczął iść przed siebie. Chciał teraz uciec, schować się. Nie chciał, by ktokolwiek go widział w takim stanie. Przecież zawsze był "tym zabawnym", "tym uśmiechniętym", czy też "tym, co zawsze umie rozśmieszyć". Po prostu nie potrafił pokazać drugiej, wrażliwej części siebie. Cały czas ignorował stanowcze polecenia natychmiastowego zatrzymania się wypowiadane przez Midorimę. Tak było, aż zawędrował do parku. Tam okularnik złapał go za ramię i zatrzymał. Obrócił przodem do siebie, by móc spojrzeć mu w oczy. Tym razem jego wzrok był inny. Zamiast powagi, można było poczuć łagodność, troskę.

- Takao, co się stało? - Wszystko się pochrzaniło. Nie dość, że Shintarou nagle stał się troskliwy, to zawsze uśmiechnięty Kazunari był zalany łzami i ledwo łapał oddech przez narastającą chęć wybuchnięcia niepohamowanym płaczem. Trząsł się jak galareta, ze strachem patrząc Midorimie w jego zielone tęczówki.

- ..S-Shin-chan, zostaw mnie... T-To nic.. Coś.. w-wpadło mi do-o oka... - Zielonowłosy zmarszczył brwi, łapiąc przyjaciela za ręce. Ścisnął czule jego dłonie, po chwili, nie puszczając dłoni, usiadł na ławce stojącej akurat koło nich. Cały czas patrząc brunetowi w oczy, powiedział, by usiadł koło niego i wszystko wytłumaczył, bo to, co teraz gada to głupoty. Takao zrobił to, co nakazał mu Shintarou, coraz bardziej przerażony. Cudem nikogo nie było w parku, zapewne ze względu na wczesnowieczorną porę.

- ..N-No bo... S-Shin-chan... K-Ko-Kocham cię... I jest tak.. że ta starucha.. i ona, i ty... no a ja samotny się czuję.. i zazdrosny jestem... Boję się i.. proszę... Ja nie chcę... - Takao nie potrafił normalnie się wysłowić. Wyjąkiwał tylko po kilka słów, jednak Shintarou był na tyle domyślny, by zrozumieć to, co mówił do niego szarooki. Gdy nastąpiła dłuższa chwila ciszy, przerywana tylko szlochaniem Kazunariego, Midorima westchnął głęboko.

- Czyli... Jesteś zazdrosny o Shimę? - Takao skinął tylko głową. - Bakao... Nie gustuję w dziewczynach, wolę chłopców. - Wyznał po chwili, na co brunet spojrzał na niego mocno zdziwiony. - Dzisiejszym szczęśliwym przedmiotem dla raka jest osoba, którą kocha... Zdziwiłem się, gdy to zobaczyłem, ale chwilę później zadzwoniłem po ciebie... - Zielonowłosy zarumienił się delikatnie.

- ..Shin-chan... Cz-Czy ty..?

- Kocham cię, Takao. - Po tych słowach wszystko prysło. Cała złość Kazunariego, cała zazdrość, cały smutek. Kąciki jego ust wykrzywiły się w smutnym, jednak szczerym uśmiechu. Shintarou mocno przytulił Takao, uśmiechając się czule. Słyszał przy uchu szepty Takao, przez które chciało mu się wręcz skakać z radości. Dziwne, nieprawdaż?

- Kocham cię Shin-chan, tak bardzo cię kocham...

3 komentarze:

  1. Omg, omg kawaii 🙈🙈🙈 >>>>>> Cudowne jeju!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, zgodzę się z powyższym komentarzem: słodkie
    Aż za słodkie, ale co kto lubi ^^
    No Midorima kurdebela był tutaj trochę złośnik taki!
    Bo jak to tak, kocha i takie uśmieszki do optyka wysyła? Og, Shin-chan, nieładnie, nieładnie :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    naprawdę słodko, jak się później okazało, obydwaj są w sobie zakochani...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń